środa, 19 grudnia 2012

Rozdział 2


Tak jak się chłopcy umówili, Piotrek czekał przy wejściu do szatni, aż w końcu Alex się do niego dowlecze. Stan rzeczy, w którym  to miałby stać spokojnie, Piotrkowi niezupełnie odpowiadał. Tak więc Alex miał wątpliwą przyjemność zobaczyć jak ten mały nadpobuliwiec, który odstawiał jakiś przedziwne cyrki stojąc na jednej nodze, omal nie zaliczył pięknego lotu w dół schodów. W ostatniej chwili udało mu się jednak jakoś utrzymać równowagę. Alex widząc to tylko pokręcił głową.
-Co wyprawiasz matole?- zapytał podchodząc do kolegi- Mogłeś spaść.
-A co boisz się o mnie?-zaśmiał się wesoło Piotrek, na samą myśl o absurdalności tego pomysłu.
-Nie, raczej o to, że spadając mogłeś wpaść na mnie.- rzucił Alex i obojętnie wyminął Piotrka. Ten w pierwszej chwili oniemiał na tak wredną postawę kolegi, lecz już po chwili ruszył śpiesznie za nim. Oczywiście nie byłby sobą gdyby dopadając do Alexa, nie potknął się. Ratując się przed upadkiem, złapał się mocno ramienia kolegi i mało brakło a wylądowaliby obaj na podłodze. W tym momencie Alex Mirski obiecał sobie, że już nigdy nie da się wrobić w żadną pomoc koleżeńską. Choćby sam papież go o to błagał. Obdarzył Michalskiego iście bazyliszkowym spojrzeniem, na co ten odpowiedział nieco niepewnym uśmiechem i zakłopotany podrapał się po karku.
-No, ale co? Przecież nic się nie stało – próbował się bronić widząc, że tym razem Alex chyba naprawdę się trochę wkurzył.
-Na Hypnosa*, za co?- mruknął zrezygnowany leń i postanawiając, że jednak nie będzie marnował energii na mordowanie tego nieszczęścia, które wychowawczyni zrzuciła na jego barki, wyminął go i ruszył przed siebie. Jednak, po chwili zorientował się, że jego małe brzemię za nim nie podąża.
-Ej, klęsko, na specjalne zaproszenie czekasz?-zawołał, nie oglądając się za siebie, gdyż nie zwykł marnować niepotrzebnie swojej energii.
-Nie mów tak do mnie!- zawołał Michalski, ruszając za Alexem. Był zły na siebie i na tego zadufanego leniwca. Co za wkurzający gość! Za kogo on się ma? Myślał Piotrek, jednak nic już nie powiedział. Zdawał sobie sprawę, że Mirski mimo wszystko wyświadcza mu przysługę. To nie tak, że Piotrek był fajtłapą, po prostu gdy się czymś stresował, to już tak miał, że starając się odwrócić swoją uwagę od tego co wywoływało, w nim zbyt silne emocję, stawał się nad aktywny i nieostrożny. Co prawda, choćby sam Tomás de Torquemada* wziął go do spowiedzi, to nie potrafiłby powiedzieć, co aż tak go poruszyło. W końcu z Alexem znali się już ponad pół roku, co prawda dziś zamienili ze sobą więcej słów niż od początku roku szkolnego ale to przecież żaden powód, prawda?
Nie minęło nawet pięć minut a już wchodzili do domu Mirskiego, który choć był dość prostą, pokrytą drewnem, architektoniczną bryłą, to dzięki dużym oknom i kilku dodatkom sprawiał naprawdę miłe i przytulne wrażenie. Zwłaszcza ogród w orientalnym stylu bardzo się Piotrkowi spodobał, mimo że przez śnieg pokrywający wszystko wkoło, nie miał szansy by podziwiać go w pełnej krasie.
- Łał! Ale tu pięknie!- zawołał zachwycony.
- To zaczekaj do wiosny, wtedy to dopiero niesamowity widok- odpowiedział i otworzył drzwi wpuszczając oglądającego się cały czas za siebie towarzysza.
- Kto stworzył to cudo?- zapytał Piotrek.
- Moja mama jest projektantem ogrodów-powiedział Alex. Zdążył pozbyć się już kurtki i butów, po czym nie czekając na Michalskiego wszedł do kuchni. Tak jak się spodziewał na lodówce wisiała karteczka, która głosiła, iż sos do spaghetti wystarczy tylko podgrzać ale makaron to już musi sobie sam ugotować. W świetle powyższych informacji Alex wyjrzał zza futryny, by sprawdzić postępy kolegi w pozbywaniu się odzieży wierzchniej.
- Chodź klęsko, przydasz się na coś.
- Ale z ciebie dupek. Nie możesz się zachowywać normalnie?- zapytał z pretensją Piotrek.
-Taką już mam naturę. A teraz nie gadaj tylko bierz ten garnek i nalej do niego wody.
- Ale po co?-zaskoczony takim obrotem sprawy Michalski stał jak głupi na środku kuchni z garnkiem w ręce.
- Przecież nie będziemy głodni siedzieć, trzeba makaron na spaghetti ugotować – wyjaśnił Alex, wyciągając jednocześnie sos i żółty ser z lodówki.
W takiej sytuacji Piotrek nie zastanawiając się nalał wody i wsypał nieco soli. Jednak gdy miał postawić naczynie na kuchence pojawił się mały problem. W domu zawsze miał do czynienia ze zwykłą kuchnią gazową, która w obsłudze nawet jemu nie nastarczała trudności, a tymczasem teraz stał przed niemal czarną płytą, jedynie spod rondelka z sosem wystawał skrawek czerwieni. Chłopak niepewny patrzył na to ustrojstwo, zastanawiając się jak ma się do tego zabrać.
- Może w czymś pomóc- zapytał cicho Alex, stając tuż za kolegą.
Piotrka tak to zaskoczyło, że podskoczył lekko, wypuszczając przy tym garnek, którego zawartość pod wpływem zderzenia z płytą kuchenki, wychlapała się wprost na niego. Próbując uniknąć ochlapania, Michalski odskoczył do tyłu jednak, że Mirski stał zaraz za nim, to koniec końców sytuacja skończyła się gorzej niż źle. Obaj chłopcy wylądowali na podłodze, przy czym Piotrka i tak woda oblała, a do tego Alex dość mocno uderzył głową w płytki podłogowe.
Michalski orientując się, że leży na koledze, do tego koledze nieco nieprzytomnym, czym prędzej zerwał się na równe nogi. Po chwili przyklęknął koło swojej przypadkowej ,,ofiary”.
- Alex nic ci nie jest?- wystraszony potrząsnął ramieniem Mirskiego.
- Cholera, całe życie nic mi nie było, puki ty się nie pojawiłeś- wysyczał przez zęby, odtrącając mimo wszystko dość delikatnie, pomocną dłoń kolegi. Podniósł się do siadu i pomasował się po głowie – No pięknie jeszcze mi głowę rozwaliłeś- zawołał widząc krew na palcach dłoni, którą dotykał bolącego miejsca.
- Jjj...Ja naprawdę przepraszam. To tak samo – powiedział cicho Piotrek i pochylił głowę by włosami choć trochę zakryć krwiste rumieńce, które teraz zdobiły jego twarz. Alex widząc to, zupełnie wbrew swej woli, pomyślał że jeśli ktoś kiedyś miałby nakręcić gejowską wersję Królewny Śnieżki, to Piotrek byłby idealnym kandydatem do zagrania tytułowej roli. Nie chcąc pognębiać chłopaka jeszcze bardziej postanowił, iż tym razem już mu odpuści.
- Dobra, już nieważne. Podaj mi lepiej tamtą szmatkę i trochę lodu z zamrażalnika – powiedział po czym przeszedł do salonu, by usiąść wygodnie na kanapie. Po chwili przyszedł Michalski z lodem zawiniętym w szmatkę. Usiadł obok Alexa i nic nie mówiąc, oparł wolną rękę na jego ramieniu i delikatnie zmusił go by odwrócił się do niego tyłem.
- Co robisz klęsko? Chyba nie chcesz mnie dobić? - zapytał nieco niepewnie, starając się nie pokazać jak bardzo wpływa na niego bliskość niższego kolegi.
- Oj, cicho bądź. To w końcu ty mnie wystraszyłeś. - stwierdził z lekkim wyrzutem, przykładając ostrożnie lód do jego głowy. Na ten zarzut Alex już nic nie odpowiedział, przez co zaległa między nimi dość kłopotliwa cisza. Mirski, by przerwać tę napiętą atmosferę chciał wziąć od Piotrka woreczek z lodem jednak ten nieco zaaferowany emocjami, które wywoływał w nim Alex nie dostrzegł jego ruchu, przez co nie zdążył, na czas zabrać swojej ręki.
Obu chłopców przeszedł silny dreszcz emocji. Alex nie do końca zdając sobie sprawę ze swoich poczynań obrócił się do Piotrka. Spojrzał w jego rozszerzone źrenice i po praz pierwszy w życiu, dając ponieść się całkowicie emocją, pocałował swoją małą, prywatną klęskę. 


*Hypnos - w mitologii greckiej, bóg i uosobienie snu. Bliźniaczy brat Tanatosa i ojciec Morfeusza.
* Tomás de Torquemada - Wielki Inkwizytor Hiszpanii; nie ma dokładnych danych, które podawałyby dokładną ilość ludzi zabitych przez szalonego dominikanina, lecz szacuje się ją na około 9 tysięcy. Wszyscy po uprzednich torturach, zostali spaleni na stosach za swe poglądy.
                                                                                                         

 
Przepraszam za moją straszną interpunkcję. Staram się nad nią pracować. Jeśli ktoś miałby chęć i czas sprawdzić moje wypociny to będę bardzo wdzięczna.
Mam nadzieję, że akcja nie leci za szybko do przodu. Tak jak wspominałam, jest to bardziej mój samouczek, dzięki któremu mam zamiar nabrać wprawy w pisaniu.
Wszystkim, którzy to czytają, bardzo dziękuję i zachęcam do komentowania. Dla takich żółtodziobów jak ja, każda uwaga jest cenna.

niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 1

Witam,
Na początek wrzucam pierwszy rozdział mojego pierwszego opowiadania. Przewiduję jakieś trzy może cztery party tej historyjki. Jest ona dla mnie swoistą rozgrzewką, która też ma mi pomóc w zorientowaniu się nad czym powinnam popracować. Dlatego też szczególnie proszę o jak najwięcej uwag.
Oczywiście, puki co rozdziały będą nie betowane więc za wszystkie błędy przepraszam. Jeśli komuś będzie się chciało to może mi napisać gdzie są błędy bym mogła je poprawić.
A teraz zapraszam!

                                                                                                           

 
Były takie dni, gdy Alexowi za nic, nie chciało się wychodzić z łóżka. Na dodatek dziś na dworze było wyjątkowo szaro i zimno a wiatr usilnie starał się udowodnić, że jest w stanie połamać drzewa z pobliskiego parku. Więc tym bardziej, myśl o wychynięciu z pod nakrycia napawała chłopaka obrzydzeniem.
Zaciskając zęby w bezsilnej złości na świat, który zmusza go do zwleczenia swego ciała, Alex skopał z siebie kołdrę. Wiedział, że nauczyciel matematyki, z którym miał pierwszą dzisiaj lekcją, nie będzie w stanie zrozumieć jego poglądów o wyższości znaczenia ciepłego łóżka nad systemem edukacji. Alex odznaczając się naturą wyjątkowo leniwą, nie tracił czasu na żmudne abolicje tylko ubrał pierwsze lepsze ciuchy, od niechcenia przeczesał kasztanowe włosy szczotką i zebrał na karku w luźny kucyk. Na tym zakończył proces doprowadzania swojej osoby do porządku i stwierdził, że na tym poprzestanie gdyż otaczające go pospólstwo i tak nie doceniłoby jego wysiłków. Stosując właśnie tą wymówkę od wielu lat zaoszczędził wiele cennego czasu, który on poświęcił na spanie a inni naiwnie tracili, by poprawić swą aparycją i pozyskać akceptację i atencję otoczenia. Zebrał ze stołu kanapki, które naszykowała dla niego jego mama jeszcze przed wyjściem do pracy i dziękując opatrzności, za to że jego szkoła znajdowała się dosłownie w odległości stu metrów, w dół jego ulicy, nieśpiesznie wyszedł naciągając głęboko na głowę kaptur zimowej kurtki. Nim Alexowi udało dotrzeć do drzwi klasy, wpadł na swoją wychowawczynię, która skinieniem ręki dała mu znać, iż chce z nim rozmawiać. Wszedł za panią Burską do pokoju nauczycielskiego.
-Dzień dobry- przywitał się z resztą nauczycieli. Na co odpowiedziało mu kilka cichych pomruków i skinień głów.
-Alex, mam do ciebie ogromną prośbę- zaczęła wychowawczyni – Wiesz, że Piotrek choć sprawia wrażenie roztrzepanego ignoranta to w rzeczywistości jest bardzo zdolny i świetnie się uczy, poza jednym niechlubnym wyjątkiem...
-Niech zgadnę, oczekuje pani, że będę mu dawał korepetycje z matmy?-zapytał, wpadając nauczycielce w słowo i całą swą leniwą osobą pokazując, jak bardzo nie ma ochoty na udzielanie jakichkolwiek korepetycji, zwłaszcza tak kłopotliwej osobie jaką jest Piotrek.
-Widzisz, od razu wiedziałam, że się zgodzisz- zawołała uradowana pani Burska- A teraz zmykaj, bo już po dzwonku- to powiedziawszy złapała jakiś dziennik i wyszła zostawiając oniemiałego chłopaka w pokoju nauczycielskim.
-Ale...- zaczął, jednak po chwili zrezygnowany poczłapał z rękami w stronę swojej kasy.

****
W czasie lekcji, przemknęła Aleksowi irracjonalna myśl, by na przerwie podejść do Piotrka i dogadać z nim kwestię tych ewentualnych korków ale szybko ją porzucił. To przecież byłaby czysta herezja, gdyby jeszcze sam z siebie wkładał jakiś dodatkowy wysiłek w tą sprawę. Jeśli Michalskiemu zależy to nich sam ruszy do niego swoje chude cztery litery. Prywatnie Alex nie miał nic do swojego kolegi, zwłaszcza gdy ten nie pojawiał się w promieniu pięciu metrów od niego i nie zakłócał jego spokoju swoim hałaśliwym jestestwem.
Jedna rzecz zawsze nieco zaskakiwała Alexa, a mianowicie wygląd Piotrka. Bo choć jego zachowanie i strój zupełnie temu przeczyły, to aparycji mogłoby pozazdrościć mu niejedno emo dziewczę. Chłopak miał kruczoczarne, sięgające nieco poniżej ucha, nierówno obcięte włosy niezwykle bladą i gładką cerę oraz bardzo ciemne brązowe oczy, otoczone gęstą firanką rzęs. Twarz miał delikatną z małymi, zgrabnie wykrojonymi ustami. Ktoś kiedyś mówił, że babcia Piotrka pochodziła z jakiegoś azjatyckiego kraju ale sam zainteresowany na pytanie czy to prawda, zaśmiał się tylko i powiedział, że zabawniej jest gdy nie wiedzą, jak to z nim naprawdę jest.
Jeśli Alex myślał, że los choć raz będzie sprzyjał jego lenistwu, to już na dużej przerwie, dwie niemal czarne patrzałki, które po uchyleniu powiek, zlokalizował w odległości jakiś piętnastu centymetrów od swojej twarzy, udowodniły mu, że nadzieja jest matką głupich. Niestety, dla siebie samego, leniuch odznaczał się wyjątkowo wysokim IQ, więc nadzieja odwróciła się tylko na pięcie i pomachała mu z ironicznym uśmieszkiem na ustach.
-Hmm...- mruknął Alex dając znać, że jest już gotów do prowadzenia konwersacji, przy czym jego głowa nie uniosła się nawet o milimetr z jego przedramienia, o które to oparta spoczywała na ławce.
-Bo Pani Burska mówiła, że zgodziłeś się dawać mi korepetycje z matmy- powiedział, wyjątkowo niepewnie jak na siebie Piotrek.
-Dziś, po szkole, u mnie- rzucił cicho i zamknął na powrót swe oczęta, lecz po chwili zorientował się, że kolega wciąż jakiś niepewny stoi przy jego ławce- Coś jeszcze?
-Ja...tyko...- Piotrek, widząc lekko kpiące spojrzenie Alexa, postanowił szybko dokończyć- Och, jak to ma być dla ciebie jakiś problem, to po prostu powiedz, poproszę kogoś innego lub sam spróbuję ogarnąć tę matmę- dokończył swoją wypowiedź i nie czekając na reakcję kolegi, odwrócił się z zamiarem wrócenia do grupki swoich przyjaciół. Był zły na siebie o to, że zestresował się jak jakaś nieśmiała gimnazjalistka. Nie zdążył jednak zrobić nawet kroku, gdy poczuł rękę zaciskającą się na swoim nadgarstku.
-A czy ja powiedziałem coś takiego?-zapytał Alex, puszczając rękę kolegi.- Po zajęciach czekaj na mnie w szatni.
-Ja...jasne- zaskoczony Piotrek, zamrugał kilka razy, nie mogąc uwierzyć, że ten etatowy leń, który nawet na w-f nie chodził, jest zdolny do tak szybkich reakcji. Po tym zdarzeniu nie rozmawiali już ze sobą aż do końca zajęć.

sobota, 1 grudnia 2012

Powitanie

Na tym blogu będę publikować swoje opowiadania, których to masa lęgnie się w mojej głowie. Sądzę, że dobrym pomysłem będzie spisanie ich i poddanie waszej opinii. Mam nadzieję, że to co stworze będzie się wam podobało. Pierwsza notka pojawi się w ciągu kilku dni.