Tak
jak się chłopcy umówili, Piotrek czekał przy wejściu do szatni,
aż w końcu Alex się do niego dowlecze. Stan rzeczy, w którym
to miałby stać spokojnie, Piotrkowi niezupełnie odpowiadał. Tak
więc Alex miał wątpliwą przyjemność zobaczyć jak ten mały
nadpobuliwiec, który odstawiał jakiś przedziwne cyrki stojąc na
jednej nodze, omal nie zaliczył pięknego lotu w dół schodów. W
ostatniej chwili udało mu się jednak jakoś utrzymać równowagę.
Alex widząc to tylko pokręcił głową.
-Co
wyprawiasz matole?- zapytał podchodząc do kolegi- Mogłeś spaść.
-A
co boisz się o mnie?-zaśmiał się wesoło Piotrek, na samą myśl
o absurdalności tego pomysłu.
-Nie,
raczej o to, że spadając mogłeś wpaść na mnie.- rzucił Alex i
obojętnie wyminął Piotrka. Ten w pierwszej chwili oniemiał na tak
wredną postawę kolegi, lecz już po chwili ruszył śpiesznie za
nim. Oczywiście nie byłby sobą gdyby dopadając do Alexa, nie potknął
się. Ratując się przed upadkiem, złapał się mocno ramienia
kolegi i mało brakło a wylądowaliby obaj na podłodze. W tym
momencie Alex Mirski obiecał sobie, że już nigdy nie da się
wrobić w żadną pomoc koleżeńską. Choćby sam papież go o to błagał. Obdarzył Michalskiego iście
bazyliszkowym spojrzeniem, na co ten odpowiedział nieco niepewnym
uśmiechem i zakłopotany podrapał się po karku.
-No,
ale co? Przecież nic się nie stało – próbował się bronić
widząc, że tym razem Alex chyba naprawdę się trochę wkurzył.
-Na
Hypnosa*, za co?- mruknął zrezygnowany leń i postanawiając, że
jednak nie będzie marnował energii na mordowanie tego nieszczęścia,
które wychowawczyni zrzuciła na jego barki, wyminął go i ruszył
przed siebie. Jednak, po chwili zorientował się, że jego małe
brzemię za nim nie podąża.
-Ej,
klęsko, na specjalne zaproszenie czekasz?-zawołał, nie oglądając
się za siebie, gdyż nie zwykł marnować niepotrzebnie swojej
energii.
-Nie
mów tak do mnie!- zawołał Michalski, ruszając za Alexem. Był zły
na siebie i na tego zadufanego leniwca. Co
za wkurzający gość! Za kogo on się ma? Myślał
Piotrek, jednak nic już nie powiedział. Zdawał sobie sprawę, że
Mirski mimo wszystko wyświadcza mu przysługę. To nie tak, że
Piotrek był fajtłapą, po prostu gdy się czymś stresował, to już
tak miał, że starając się odwrócić swoją uwagę od tego co
wywoływało, w nim zbyt silne emocję, stawał się nad aktywny i
nieostrożny. Co prawda, choćby sam Tomás
de Torquemada* wziął go do spowiedzi, to nie potrafiłby
powiedzieć, co aż tak go poruszyło. W końcu z Alexem znali się
już ponad pół roku, co prawda dziś zamienili ze sobą więcej
słów niż od początku roku szkolnego ale to przecież żaden
powód, prawda?
Nie
minęło nawet pięć minut a już wchodzili do domu Mirskiego, który
choć był dość prostą, pokrytą drewnem, architektoniczną bryłą,
to dzięki dużym oknom i kilku dodatkom sprawiał naprawdę miłe i
przytulne wrażenie. Zwłaszcza ogród w orientalnym stylu bardzo się
Piotrkowi spodobał, mimo że przez śnieg pokrywający wszystko
wkoło, nie miał szansy by podziwiać go w pełnej krasie.
-
Łał! Ale tu pięknie!- zawołał zachwycony.
-
To zaczekaj do wiosny, wtedy to dopiero niesamowity widok-
odpowiedział i otworzył drzwi wpuszczając oglądającego się cały
czas za siebie towarzysza.
-
Kto stworzył to cudo?- zapytał Piotrek.
-
Moja mama jest projektantem ogrodów-powiedział Alex. Zdążył
pozbyć się już kurtki i butów, po czym nie czekając na
Michalskiego wszedł do kuchni. Tak jak się spodziewał na lodówce
wisiała karteczka, która głosiła, iż sos do spaghetti wystarczy
tylko podgrzać ale makaron to już musi sobie sam ugotować. W
świetle powyższych informacji Alex wyjrzał zza futryny, by
sprawdzić postępy kolegi w pozbywaniu się odzieży wierzchniej.
-
Chodź klęsko, przydasz się na coś.
-
Ale z ciebie dupek. Nie możesz się zachowywać normalnie?- zapytał
z pretensją Piotrek.
-Taką
już mam naturę. A teraz nie gadaj tylko bierz ten garnek i nalej do
niego wody.
-
Ale po co?-zaskoczony takim obrotem sprawy Michalski stał jak głupi
na środku kuchni z garnkiem w ręce.
-
Przecież nie będziemy głodni siedzieć, trzeba makaron na
spaghetti ugotować – wyjaśnił Alex, wyciągając jednocześnie
sos i żółty ser z lodówki.
W
takiej sytuacji Piotrek nie zastanawiając się nalał wody i wsypał
nieco soli. Jednak gdy miał postawić naczynie na kuchence pojawił
się mały problem. W domu zawsze miał do czynienia ze zwykłą
kuchnią gazową, która w obsłudze nawet jemu nie nastarczała
trudności, a tymczasem teraz stał przed niemal czarną płytą,
jedynie spod rondelka z sosem wystawał skrawek czerwieni. Chłopak
niepewny patrzył na to ustrojstwo, zastanawiając się jak ma się
do tego zabrać.
-
Może w czymś pomóc- zapytał cicho Alex, stając tuż za kolegą.
Piotrka
tak to zaskoczyło, że podskoczył lekko, wypuszczając przy tym
garnek, którego zawartość pod wpływem zderzenia z płytą
kuchenki, wychlapała się wprost na niego. Próbując uniknąć
ochlapania, Michalski odskoczył do tyłu jednak, że Mirski stał
zaraz za nim, to koniec końców sytuacja skończyła się gorzej niż
źle. Obaj chłopcy wylądowali na podłodze, przy czym Piotrka i tak
woda oblała, a do tego Alex dość mocno uderzył głową w płytki
podłogowe.
Michalski
orientując się, że leży na koledze, do tego koledze nieco nieprzytomnym, czym prędzej zerwał się na równe nogi. Po chwili
przyklęknął koło swojej przypadkowej ,,ofiary”.
-
Alex nic ci nie jest?- wystraszony potrząsnął ramieniem Mirskiego.
-
Cholera, całe życie nic mi nie było, puki ty się nie pojawiłeś-
wysyczał przez zęby, odtrącając mimo wszystko dość delikatnie,
pomocną dłoń kolegi. Podniósł się do siadu i pomasował się po
głowie – No pięknie jeszcze mi głowę rozwaliłeś- zawołał
widząc krew na palcach dłoni, którą dotykał bolącego miejsca.
-
Jjj...Ja naprawdę przepraszam. To tak samo – powiedział cicho
Piotrek i pochylił głowę by włosami choć trochę zakryć krwiste
rumieńce, które teraz zdobiły jego twarz. Alex widząc to,
zupełnie wbrew swej woli, pomyślał że jeśli ktoś kiedyś miałby
nakręcić gejowską wersję Królewny Śnieżki, to Piotrek byłby
idealnym kandydatem do zagrania tytułowej roli. Nie chcąc pognębiać
chłopaka jeszcze bardziej postanowił, iż tym razem już mu
odpuści.
-
Dobra, już nieważne. Podaj mi lepiej tamtą szmatkę i trochę lodu
z zamrażalnika – powiedział po czym przeszedł do salonu, by
usiąść wygodnie na kanapie. Po chwili przyszedł Michalski z lodem
zawiniętym w szmatkę. Usiadł obok Alexa i nic nie mówiąc, oparł
wolną rękę na jego ramieniu i delikatnie zmusił go by odwrócił
się do niego tyłem.
-
Co robisz klęsko? Chyba nie chcesz mnie dobić? - zapytał nieco
niepewnie, starając się nie pokazać jak bardzo wpływa na niego
bliskość niższego kolegi.
-
Oj, cicho bądź. To w końcu ty mnie wystraszyłeś. - stwierdził z
lekkim wyrzutem, przykładając ostrożnie lód do jego głowy. Na
ten zarzut Alex już nic nie odpowiedział, przez co zaległa między
nimi dość kłopotliwa cisza. Mirski, by przerwać tę napiętą
atmosferę chciał wziąć od Piotrka woreczek z lodem jednak ten
nieco zaaferowany emocjami, które wywoływał w nim Alex nie
dostrzegł jego ruchu, przez co nie zdążył, na czas zabrać swojej
ręki.
Obu
chłopców przeszedł silny dreszcz emocji. Alex nie do końca zdając
sobie sprawę ze swoich poczynań obrócił się do Piotrka. Spojrzał
w jego rozszerzone źrenice i po praz pierwszy w życiu, dając
ponieść się całkowicie emocją, pocałował swoją małą,
prywatną klęskę.
*Hypnos - w mitologii greckiej, bóg i uosobienie snu. Bliźniaczy brat Tanatosa i ojciec Morfeusza.
* Tomás
de Torquemada - Wielki Inkwizytor Hiszpanii; nie ma dokładnych danych, które podawałyby dokładną ilość ludzi zabitych przez szalonego dominikanina, lecz szacuje się ją na około 9 tysięcy. Wszyscy po uprzednich torturach, zostali spaleni na stosach za swe poglądy.
Przepraszam
za moją straszną interpunkcję. Staram się nad nią pracować.
Jeśli ktoś miałby chęć i czas sprawdzić moje wypociny to będę
bardzo wdzięczna.
Mam
nadzieję, że akcja nie leci za szybko do przodu. Tak jak
wspominałam, jest to bardziej mój samouczek, dzięki któremu mam
zamiar nabrać wprawy w pisaniu.
Wszystkim,
którzy to czytają, bardzo dziękuję i zachęcam do komentowania.
Dla takich żółtodziobów jak ja, każda uwaga jest cenna.